poniedziałek, 6 sierpnia 2012
Rejs kanałem Ostróda-Elbląg
Trochę obawiałam się tej wycieczki.
Całodniowy, rejs? Dzieciaki mogą się zanudzić. Tak na wszelki wypadek wzięliśmy nawet kompa, żeby w razie czego ratować się bajkami.
Rejs kanałem Ostróda-Elbląg jest naprawdę długi, bo płynęliśmy i jechaliśmy jakieś dziesięć godzin.
Stąd moje uzasadnione obawy z powodu "znudzenia materiału".
Początek rejsu w Ostródzie. Pogoda piękna, więc usadowiliśmy się na górnym pokładzie.
Pierwszy odcinek rejsu był... jak większość tego typu rejsów.
Płyniemy kanałem, podziwiamy widoki i zajadamy się śniadaniowym prowiantem. Dużym plusem były opowieści kapitana, który przez całą podróż opowiadał historię kanału, różne ciekawostki z nim związane i odpowiadał na wszystkie pytania. Panie kapitanie, wyrazy szacunku.
W miejscowości Miłomłyn przesiedliśmy się do autokaru, który odstawił nas do Buczyńca, gdzie zaczynają się pochylnie.
Dla zainteresowanych, którzy nie przepadają za pływaniem po kanałach, a chcą "pojeździć" statkiem po trawie. Najlepiej zacząć podróż od tego miejsca.
Tym razem z powodu "zatłoczenia" wylądowaliśmy pod pokładem, ale trochę kombinowania, słońca (przez większość pasażerów uciekła na dół), a udało nam się zająć najlepsze miejscówki.
Tuż pod budką kapitańską. Czasami trochę niewygodnie ale za to jakie widoki!!
Kiedy płynęliśmy przez kanał, musieliśmy siedzieć, żeby nie zasłaniać widoków głównodowodzącemu, ale kiedy jechaliśmy po trawie.. pełen luz.
Przypomniała mi się scena z filmu "Tytanic" - I'm, flying Jack...
Dobra, może nie ta wysokość i nie ta bryza, no i brak podkładu muzycznego, ale od czego mamy fantazję!
Pochylnie, jest to coś, co każdemu polecamy do obejrzenia. Jeżeli nie ze statku, to przynajmniej z poziomu gruntu. Statek jadący po trawie, to w końcu widok niecodzienny, a dzieciakom taka przejażdżka bardzo przypadła do gustu.
Po pokonaniu ostatniej pochylni i przepłynięciu długaśnego kanału, wpłynęliśmy na jezioro Druzno, które jest rezerwatem ptaków wodnych. Faktycznie, takiej różnorodności ptactwa wszelkiej maści i rozmiarów jeszcze w Polsce nie widziałyśmy.
Panowie z obsługi rozdawali dzieciakom chleb do karmienia ptaków. Tylko mewy nie chciały za bardzo współpracować. Widocznie były już przejedzone.
W końcu, dopłynęliśmy do Elbląga i o dziwo dopiero na hasło wysiadamy, dziewczyny poczuły się wykończone.
Para z nich zeszła i nie chciały spacerować po mieście. Nie pomogła nawet łapówka w postaci lodów.
Fakt, lody zjadły ale energii od tego nie przybyło.
Z Elbląga, autokar zawiózł nas z powrotem do Ostródy.
Kinga z Dominiką "padły" po pięciu minutach jazdy, ale po takiej wycieczce, odpoczynek był w pełni zasłużony.
Acha, jeszcze mała uwaga. My zamawialiśmy bilety przez internet dlatego nie mam bladego pojęcia czy można je kupić od ręki w kasie. Z zasłyszanych plotek dowiedzieliśmy się, że czasami jest problem z zakupieniem biletów "od ręki".
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz