Dorośli nie przepadają za śniegiem. Wiąże się z wymianą opon i odśnieżaniem podwórek.
Dzieci przeciwnie, nie mogą się go doczekać, a im więcej spadnie białego puchu, tym lepiej.
Jako, że napadało wieczorem całkiem pokaźną jego ilość Kinga z Dominiką z samego rana, czyli coś około ósmej, wzięły się za lepienie bałwana, a raczej Pani Bałwanowej. A, że Pani było smutno dolepiły jeszcze dla niej śnieżnego psa.
Zamiast węgielków, którego nie mamy, oczy psa zrobiły z orzechów włoskich, których dla odmiany mamy pod dostatkiem.
Pracą dziewczyn zainteresował się nasz pies. I kiedy Dominika robiła oczka, Kira je wyciągała i zjadała. I tak kilka razy. Dominika naprawiała a pies wyciągał. W końcu obrzuciły go śnieżkami i przekonały, że jest bardzo niegrzecznym psem. O dziwo, poskutkowało.
Szkoda tylko, że śnieg zaczął się rozpuszczać i Pani Bałwankowa, straciła w końcu głowę. Dziewczyny były niepocieszone. Ale przecież przed nami kilka miesięcy zimy i śniegu. Zdążą ulepić jeszcze nie jednego bałwana.
niedziela, 28 października 2012
wtorek, 23 października 2012
Ciasto na maślance ze śliwkami
Plan upieczenia ciasta ze śliwkami udało nam się zrealizować.
Co prawda z małym opóźnieniem, ale liczy się efekt.
Ten przepis, jak i kilka innych dostaliśmy od sąsiadki.
Pierwszy raz, kiedy go wypróbowałyśmy nie miałyśmy śliwek. Tym razem było z owocami.
Ciasto
4 jajka
1 i 1/2 szkl. cukru
4 i 1/2 szkl. maki
3 łyżeczki proszku do pieczenia
3/4 szkl. oleju
1 i 1/2 szkl. maślanki
1/2 kg śliwek
Jajka ucieramy z cukrem. Dodajemy olej i maślankę, a następnie mąkę z proszkiem do pieczenia. Ciasto wyłożyć na dużą blaszkę i ułożyć śliwki.
W przepisie jest podane, że potrzebujemy 1/2 kg śliwek. Ile my ułożyłyśmy, nie mam pojęcia. Dziewczyny część ułożyły, a część zjadły. Podobnie jak kruszonkę.
Kruszonka
1/2 kostki masła
3/4 szkl. cukru
1 szkl. mąki
Tworzyć grudki, posypać nimi ciasto.
I znowu, w przepisie jest 1 szkl. mąki. W tych proporcjach kruszonka jest dla mnie nieco za "maślana". Dosypuję mąkę "na oko" tak, żeby ciasto odchodziło od palców. Żeby powstały sypkie grudki. Co prawda po upieczeniu, grudki te łatwo rozdzielają się od ciasta, ale dziewczyny lubią je obskubywać. Ja również.
Smacznego
Co prawda z małym opóźnieniem, ale liczy się efekt.
Ten przepis, jak i kilka innych dostaliśmy od sąsiadki.
Pierwszy raz, kiedy go wypróbowałyśmy nie miałyśmy śliwek. Tym razem było z owocami.
Ciasto
4 jajka
1 i 1/2 szkl. cukru
4 i 1/2 szkl. maki
3 łyżeczki proszku do pieczenia
3/4 szkl. oleju
1 i 1/2 szkl. maślanki
1/2 kg śliwek
Jajka ucieramy z cukrem. Dodajemy olej i maślankę, a następnie mąkę z proszkiem do pieczenia. Ciasto wyłożyć na dużą blaszkę i ułożyć śliwki.
W przepisie jest podane, że potrzebujemy 1/2 kg śliwek. Ile my ułożyłyśmy, nie mam pojęcia. Dziewczyny część ułożyły, a część zjadły. Podobnie jak kruszonkę.
Kruszonka
1/2 kostki masła
3/4 szkl. cukru
1 szkl. mąki
Tworzyć grudki, posypać nimi ciasto.
I znowu, w przepisie jest 1 szkl. mąki. W tych proporcjach kruszonka jest dla mnie nieco za "maślana". Dosypuję mąkę "na oko" tak, żeby ciasto odchodziło od palców. Żeby powstały sypkie grudki. Co prawda po upieczeniu, grudki te łatwo rozdzielają się od ciasta, ale dziewczyny lubią je obskubywać. Ja również.
Smacznego
niedziela, 21 października 2012
Niedziela
Piękna pogoda, słoneczko.
Postanowiliśmy wybrać się na spacer, bo przecież nie wiadomo
jak długo jeszcze utrzyma się słoneczna pogoda.
Miał być króciutki spacer a doszliśmy aż do lasu.
Dziewczyny nazbierały kolorowych liści. Mają z tego robić jakiś rysunek. Ale to dopiero jutro.
Po trzech godzinach łażenia stwierdziły, że muszą nadrobić zaległości w kontaktach z dziadkami.
A potem, zaplanowały pieczenie ciasta ze śliwkami.
Ambitny plan. Ciekawe tylko czy uda nam się go zrealizować.
Postanowiliśmy wybrać się na spacer, bo przecież nie wiadomo
jak długo jeszcze utrzyma się słoneczna pogoda.
Miał być króciutki spacer a doszliśmy aż do lasu.
Dziewczyny nazbierały kolorowych liści. Mają z tego robić jakiś rysunek. Ale to dopiero jutro.
Po trzech godzinach łażenia stwierdziły, że muszą nadrobić zaległości w kontaktach z dziadkami.
A potem, zaplanowały pieczenie ciasta ze śliwkami.
Ambitny plan. Ciekawe tylko czy uda nam się go zrealizować.
wtorek, 16 października 2012
Ślubowanie
Kinga właśnie została pełnoprawnym uczniem szkoły podstawowej.
W zeszłym tygodniu, odbyło się uroczyste ślubowanie klas pierwszych.
Oprócz części oficjalnej, dzieciaki wraz z nauczycielkami przygotowały również występy.
Skecze, piosenki , wypadli super. I nie jest to tylko moje, nieobiektywne zdanie.
Potem oczywiście, jak zawsze przy tego typu okazjach dzieciaki dorwały się do przygotowanych przez rodziców smakołyków. No cóż. To był ich dzień.
Dominika również uczestniczyła w uroczystości. Jako widz.
Była tylko troszeczkę smutna, że nie dostała legitymacji
W zeszłym tygodniu, odbyło się uroczyste ślubowanie klas pierwszych.
Oprócz części oficjalnej, dzieciaki wraz z nauczycielkami przygotowały również występy.
Skecze, piosenki , wypadli super. I nie jest to tylko moje, nieobiektywne zdanie.
Potem oczywiście, jak zawsze przy tego typu okazjach dzieciaki dorwały się do przygotowanych przez rodziców smakołyków. No cóż. To był ich dzień.
Dominika również uczestniczyła w uroczystości. Jako widz.
Była tylko troszeczkę smutna, że nie dostała legitymacji
wtorek, 9 października 2012
Zajęcia plastyczne
Kinga uwielbia malować i tworzyć plastyczne formy.
Co można z takim dzieckiem zrobić?
Oczywiście, zapisać na zajęcia plastyczne.
W za dużej koszuli, siedząc przy sztalugach wygląda jak prawdziwa artystka.
Jej pierwsza praca, może nie była tak piękna jak dzieci, które chodzą na zajęcia od dłuższego czasu, ale ja byłam zachwycona.
Zadziwiające, jak kilka trików, pozwala nawet siedmio latce na namalowanie obrazka, który wygląda naprawdę fajnie.
Co można z takim dzieckiem zrobić?
Oczywiście, zapisać na zajęcia plastyczne.
W za dużej koszuli, siedząc przy sztalugach wygląda jak prawdziwa artystka.
Jej pierwsza praca, może nie była tak piękna jak dzieci, które chodzą na zajęcia od dłuższego czasu, ale ja byłam zachwycona.
Zadziwiające, jak kilka trików, pozwala nawet siedmio latce na namalowanie obrazka, który wygląda naprawdę fajnie.
poniedziałek, 8 października 2012
Ramka z baletnicą
Na urodziny Kinga dostała, Ramkę z baletnicą, do własnoręcznego wykonania.
Rozrabia się masę gipsową i wlewa do gotowej formy.
Trzeba odczekać, najlepiej 24 godziny do wyschnięcia, i można malować.
Niestety, chociaż zabierałyśmy się za to kilku krotnie, i nawet pudełko jeździło z nami na wczasy, jakoś do wczoraj nie mogłyśmy przekroczyć tej magicznej granicy, pomiędzy chęciami a działaniem.
W końcu, się udało. Wczoraj zalałyśmy formy, a dzisiaj Kinga pomalowała ramkę.
Wyszło bardzo ładnie, czego się tak naprawdę nie spodziewałam. Widziałam już wcześniej podobne wyroby wykonane przez inne dzieci, które w niczym nie przypominały tych z fotografii na opakowaniu.
Trudność sprawiło, pomalowanie baletnicy, na jasno kawowy kolor, i liści na
zielono.
Kolorów tych nie ma w zestawie. Ale mała spryciara, tak długo kombinowała z mieszaniem kolorów, aż osiągnęła pożądany efekt.
Żeby ramka była kompletna, musimy jeszcze umieścić w niej zdjęcie.
Pierwsze próby znalezienia fajnego zdjęcia, zakończyły się fiaskiem.
Bo przecież, jest ich tak dużo!
Mam nadzieję, że nie zajmie nam to następnych kilku miesięcy.
Rozrabia się masę gipsową i wlewa do gotowej formy.
Trzeba odczekać, najlepiej 24 godziny do wyschnięcia, i można malować.
Niestety, chociaż zabierałyśmy się za to kilku krotnie, i nawet pudełko jeździło z nami na wczasy, jakoś do wczoraj nie mogłyśmy przekroczyć tej magicznej granicy, pomiędzy chęciami a działaniem.
W końcu, się udało. Wczoraj zalałyśmy formy, a dzisiaj Kinga pomalowała ramkę.
Wyszło bardzo ładnie, czego się tak naprawdę nie spodziewałam. Widziałam już wcześniej podobne wyroby wykonane przez inne dzieci, które w niczym nie przypominały tych z fotografii na opakowaniu.
Trudność sprawiło, pomalowanie baletnicy, na jasno kawowy kolor, i liści na
zielono.
Kolorów tych nie ma w zestawie. Ale mała spryciara, tak długo kombinowała z mieszaniem kolorów, aż osiągnęła pożądany efekt.
Żeby ramka była kompletna, musimy jeszcze umieścić w niej zdjęcie.
Pierwsze próby znalezienia fajnego zdjęcia, zakończyły się fiaskiem.
Bo przecież, jest ich tak dużo!
Mam nadzieję, że nie zajmie nam to następnych kilku miesięcy.
sobota, 6 października 2012
Robótki ręczne
Niektóre dzieci bawią się klockami, niektóre najmodniejszymi lalkami.
Moja, kreatywna starsza latorośl wymyśla własne zabawki.
Od kilku dni produkuje i udoskonala papierowe kotki.
A raczej- nie omieszkała mnie poprawić- lamparty.
Lamparty, mają nawet cały zestaw papierowych obróż,
i łóżeczko zrobione z pudełka.
To nie pierwsza, wymyślona przez nią "zabawka".
Dużą popularnością, cieszą się się również jej "potworki śmieciorki", do których razem z Dominiką zbierają, różnego rodzaju śmietki. Stąd oczywiście nazwa.
Jakiś czas temu, z papierowego talerzyka, opakowania po jogurcie i serpentyn, zrobiła coś co przypominało mi, szalonego piosenkarza rege.
- Co to jest?-zapytałam
-Kosmiczna meduza.
Że też od razu nie zgadłam.
Dominika dla odmiany, zrobiła w przedszkolu domek z cukru i ...wafla.
Sam domek, może i nie jest wytworem jej kreatywności, ale nie byłabym mamą, gdybym nie zachwycała się wykonaniem.
Poniżej, sympatyczny, potworek śmieciorek.
Moja, kreatywna starsza latorośl wymyśla własne zabawki.
Od kilku dni produkuje i udoskonala papierowe kotki.
A raczej- nie omieszkała mnie poprawić- lamparty.
Lamparty, mają nawet cały zestaw papierowych obróż,
i łóżeczko zrobione z pudełka.
To nie pierwsza, wymyślona przez nią "zabawka".
Dużą popularnością, cieszą się się również jej "potworki śmieciorki", do których razem z Dominiką zbierają, różnego rodzaju śmietki. Stąd oczywiście nazwa.
Jakiś czas temu, z papierowego talerzyka, opakowania po jogurcie i serpentyn, zrobiła coś co przypominało mi, szalonego piosenkarza rege.
- Co to jest?-zapytałam
-Kosmiczna meduza.
Że też od razu nie zgadłam.
Dominika dla odmiany, zrobiła w przedszkolu domek z cukru i ...wafla.
Sam domek, może i nie jest wytworem jej kreatywności, ale nie byłabym mamą, gdybym nie zachwycała się wykonaniem.
Poniżej, sympatyczny, potworek śmieciorek.
piątek, 5 października 2012
Naleśniki
Jak powszechnie wiadomo, dzieci bardzo lubią pomagać rodzicom, w pracach domowych. Nie koniecznie w sprzątaniu, ale na pewno w gotowaniu. A raczej "babraniu" się w cieście.
Kiedy padł pomysł, żeby na obiad zrobić naleśniki, Kinga oczywiście zaoferowała swą pomoc.
Dolewała mleko, olej, ale najbardziej podobała jej się obsługa miksera. Nigdy nie pozwalałam im samym miksować, ze względu na ciężar urządzenia.
Dzisiaj, postanowiłyśmy to zmienić. Co prawda po chwili musiałam jej pomóc odciążyć rękę, ale co tam. Była bardzo dumna, że udało jej się samej przygotować ciasto.
- Ok mamo, teraz możesz smażyć, tylko pamiętaj, żeby były cienkie.
Zawsze mi o tym przypomina. Ja wolę nieco grubsze, więc spryciara zabezpiecza się, żeby było po jej myśli.
A tak na marginesie, to mamy bardzo prosty przepis na naleśniki:
1 jajko
szczypta soli
mąka
olej
mleko lub woda mineralna gazowana
Ciasto wyrabiamy w proporcjach "na oko". Stała jest tylko ilość soli i jajka. Olej dolewamy, żeby przy smażeniu już go nie używać. W wersji bardziej puszystej zamiast mleka, woda gazowana.
Kiedy padł pomysł, żeby na obiad zrobić naleśniki, Kinga oczywiście zaoferowała swą pomoc.
Dolewała mleko, olej, ale najbardziej podobała jej się obsługa miksera. Nigdy nie pozwalałam im samym miksować, ze względu na ciężar urządzenia.
Dzisiaj, postanowiłyśmy to zmienić. Co prawda po chwili musiałam jej pomóc odciążyć rękę, ale co tam. Była bardzo dumna, że udało jej się samej przygotować ciasto.
- Ok mamo, teraz możesz smażyć, tylko pamiętaj, żeby były cienkie.
Zawsze mi o tym przypomina. Ja wolę nieco grubsze, więc spryciara zabezpiecza się, żeby było po jej myśli.
A tak na marginesie, to mamy bardzo prosty przepis na naleśniki:
1 jajko
szczypta soli
mąka
olej
mleko lub woda mineralna gazowana
Ciasto wyrabiamy w proporcjach "na oko". Stała jest tylko ilość soli i jajka. Olej dolewamy, żeby przy smażeniu już go nie używać. W wersji bardziej puszystej zamiast mleka, woda gazowana.
środa, 3 października 2012
Wiewióreczki i edukacja muzyczna
Powyżej odpowiedź, o co chodzi z tymi wiewióreczkami. "Clip" pochodzi z bajki Alvin i Wiewiórki 2.
W oryginale, słuchamy płyty Beyonce z której pochodzi utwór Single ladies.
Mam ją ciągle w samochodowym odtwarzaczu, tak samo, jak ich ulubione piosenki rockowe.
Kiedyś, zmieniłam je na inną płytę i.... nie muszę chyba dodawać, jaką miałam awanturę w aucie.
A ich ulubiony rock? Kawałek Linkin Park - Leave out all the rest - o którym, już kiedyś wspominałam- Waiting for the end (Dominika) i Wretches And Kings (Kinga).
Dla odmiany, kiedy jadą autem z dziadkami, każą sobie włączać "Przy kominku" w wykonaniu Ireny Santor.
Ich rozpiętość muzycznych zainteresowań jest, fascynująca.
poniedziałek, 1 października 2012
Urodziny
Stoimy w długim, przez duże K, korku. Wleczemy się noga za nogą.. a raczej koło za kołem.
Dziewczyny, zdążyły już nawet stracić zainteresowanie kłótniami.
-Mamo, a kiedy są moje urodziny- pyta w końcu Dominika.
Pytanie to, zadaje średnio raz dziennie.
-Za cztery miesiące.
-Już nie mogę się doczekać. A twoje kiedy będą? Też nie możesz się doczekać?
-Nie Misiu, ja najchętniej już nie obchodziłabym urodzin.
-Dlaczego?-wtrąca się Kinga- bo masz bliżej do umarcia?
-Noooo.
Rany, nie dość że korek, to te znowu zaczęły ciężki temat egzystencjonalny.
-Najpierw babcia się starzeje i umiera- ciągnie Kinga- potem ty się starzejesz i umierasz...takie jest życie, jak robisz się starsza, to masz bliżej do umarcia....
I pomyśleć, że zaczęły od pytania o urodziny, jeszcze trochę i będę potrzebowała terapii przeciw depresyjnej!!
-To co dziewczyny, może włączyć wam piosenkę o wiewióreczkach?
Na szczęście, takie odwrócenie uwagi zawsze działa.
Dziewczyny, zdążyły już nawet stracić zainteresowanie kłótniami.
-Mamo, a kiedy są moje urodziny- pyta w końcu Dominika.
Pytanie to, zadaje średnio raz dziennie.
-Za cztery miesiące.
-Już nie mogę się doczekać. A twoje kiedy będą? Też nie możesz się doczekać?
-Nie Misiu, ja najchętniej już nie obchodziłabym urodzin.
-Dlaczego?-wtrąca się Kinga- bo masz bliżej do umarcia?
-Noooo.
Rany, nie dość że korek, to te znowu zaczęły ciężki temat egzystencjonalny.
-Najpierw babcia się starzeje i umiera- ciągnie Kinga- potem ty się starzejesz i umierasz...takie jest życie, jak robisz się starsza, to masz bliżej do umarcia....
I pomyśleć, że zaczęły od pytania o urodziny, jeszcze trochę i będę potrzebowała terapii przeciw depresyjnej!!
-To co dziewczyny, może włączyć wam piosenkę o wiewióreczkach?
Na szczęście, takie odwrócenie uwagi zawsze działa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)