niedziela, 27 maja 2012
Dzień Matki
Wczoraj rano obudziły mnie podejrzane szepty. Otwieram oczy.... i sama nie wierzę w to co widzę!
W drzwiach sypialni stoją dziewczyny z tatą i krzyczą.
-Wszystkiego najlepszego w dniu mamy!- po czym wręczają mi tacę ze śniadaniem.
Patrzę i oczom nie wierzę! Kanapki z rzodkiewką, szyneczką, ogórkiem, do tego jajko na twardo i kawa! O majonezie zapomnieli, ale kto by się tam czepiał.
Kurcze takie śniadanie do łóżka dostałam ostatnio... nie, nigdy nie dostałam do łóżka takiego wypasionego śniadania. Dzieciństwo, kiedy to mama przynosiła chorym pociechom jedzenie do łóżka się nie liczy.
- Mamusiu, dzisiaj masz leniuchować – informuje mnie Kinga.
Misia wręcza mi cukiernicę.
- Do kawy, żeby była słodziutka.
No to chyba mój najfajniejszy dzień matki. Śniadanie do łóżka, leniuchowanie. Czuje się jak w niebie i rozpływam w podziękowaniach.
- Wygodnie Ci? - pyta Kinga- nie za zimno? Komfortowo?
Rany, kiedy ona nauczyła się słowa komfortowo????
- Jest wspaniale, dziękuję - odpowiadam wpychając do buzi kanapkę.
- Pij kawę. A jak wypijesz to mamy dla Ciebie ukrytą niespodziankę.
- A co to za niespodzianka?
- Dam Ci podpowiedź. Jest w szafie, tam gdzie tata pracuje z komputerem- wypowiada jednym tchem Kinga.
- Hmmm, w gabinecie?
- Nooo, a skąd wiesz?
Delektuję się moim śniadaniem a Kinga kręci się nerwowo.
- No chodź po tą niespodziankę, potem dokończysz.
Ok. Idziemy do gabinetu i grając w ciepło – zimno odnajduję dwie laurki, pięć rysunków i jeszcze jakieś bliżej nieokreślone wycinanki.
Dziewczyny musiały się napracować.
Po nowej fali wdzięczności i buziaków zostaję znowu załadowana do łóżka.
Udaje mi się uporać ze śniadaniem, oglądam „Dzień Dobry TVN” i jakoś tak zaczynam myśleć, że jest fajnie, ale miałam w planach glancowanie kuchni.
Przeczytałam jeszcze trochę i zabrałam się za tradycyjne sobotnie rozrywki tj. pranie, prasowanie, no i w końcu za glancowanie kuchni.
Szoruję sobie w najlepsze kafelki, kiedy wchodzi Kinga.
- Wiedziałam, że nie wytrzymasz z tym leniuchowaniem- kręci głową Kinga i wybiega na podwórko
No cóż może i bym poleniuchowała ale niestety kuchnia się sama nie posprząta.
Nagle ciszę przerywa płacz.
-Mamoooooo! Misia mnie uderzyłaaaa!!!- wrzeszczy Kinga
- Bo Kinga powiedziała że jestem dzidziaaaaaa!! - broni się Dominika
Wzdycham. Kurcze, a taki był fajny ten Dzień Matki.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz