piątek, 18 maja 2012

Wycieczka




-Mamusiu, mamusiu wstawaaaaaj!!
Otwieram jedno, a potem drugie oko i widze nad sobą uśmiechniętą buzię. Patrze na zegarek i głowa opada mi pod wpływem grawitacji z powrotem na poduszkę.
- Jeszcze pięć minutek. - mruczę bardziej do siebie niż malucha
Mamusiu wstawaaaaj! Spóźnimy się do przedszkola, na wycieczkę!!!- sepleni Misia
O kurcze wycieczka!

Zrywam się z łóżka, przypominam sobie co mam zapakować do plecaczka i pędzę do łazienki a wszystko to w ciągu pięciu sekund! Ha, a mówią że to kawa stawia człowieka na nogi.

Podekscytowana Misia wpada za mną do łazienki, w końcu nie codziennie jadą na wycieczkę zobaczyć Bazyliszka i inne tradycyjne atrakcje stolicy!

Myjąc zęby tłumaczy mi co mam zapakować, do którego plecaczka, z czego i tak rozumiem co drugie słowo ale co tam! Poradzimy sobie. W końcu od czego są mamy jak nie od zrozumienia szeleszcząco- sepleniącej mowy naszych pociech.

Po drodze do przedszkola wpadamy jeszcze do sklepu po wyposażenie plecaka, ostatni buziak i Misia jest gotowa na nowe odkrycia.

***

- I co tam widzieliście?
- Bazyliszka. On jest skamieniałością
- Chyba skamieliną
- No też. Takim praprzodkiem dinozaura!

Swojego 90- cio letniego pradziadka też nazywa praprzodkiem.
A swoją drogą, mieszkam tu tyle lat i nie wiedziałam, że mamy jakiegoś skamieniałego bazyliszka??!!

Po powrocie z wycieczki opowiada różne legendy zasłyszane od Pana przewodnika a kiedy wyczerpuje swój zasób wiedzy zaczyna improwizować.
Dowiadujemy się o jakiejś legendzie o misiu, smoku ( może to ten wawelski?) a na koniec o królu i królowej.

- Był król i królowa. Zakochali się. Koniec bajki. A teraz brawa!

Aż nas ręce rozbolały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz