poniedziałek, 25 czerwca 2012
Grzyby, jagody i inne atrakcje (niedziela) cz.2
Po porannej mszy w kościele parafialnym w Długosiodle, tradycyjnie już udaliśmy się na lody. Są oczywiście lody włoskie, na patyczkach, w pojemniczkach ale my uwielbiamy lodowe kuleczki zwane Minimelts, których wytwórnia znajduje się właśnie tutaj.
Tata próbował zaproponować tym razem coś innego, ale wszystkie trzy go zakrzyczałyśmy.
Na obiad były kurki w śmietanie, które nawet dziewczyny wcinały.
W końcu jak wiadomo, grzyby w swym urodzaju są dość kapryśne i nie wiadomo jak długo będziemy mogli się nimi cieszyć.
Potem poszłyśmy do sąsiadów poprzytulać trochę kotki. Mają niecały tydzień, nie widzą jeszcze na oczka i wyglądają słodko.
-Jakie one słodziutkie, jakie śliczniutkie- dziewczyny prześcigały się w zachwytach.-Czy możemy dać im mleczko?
-Nie, małe kotki piją mleczko od mamy.
-Ano tak- stwierdziła Misia- one piją z cycusia, jak małe dzidziusie.
-Dokładnie. Ale możecie dać mleko dużemu kotkowi.
-Ja dam, ja dam! A możemy dać kotlecika?Albo kiełbaskę?
Hojność dzieci jest po prostu rozbrajająca.
Kot nakarmiony, więc pora na badmintona (sprawdziłam nawet na wiki poprawność nazwy).
Dominika, pod koniec gry potrafiła odbić lotkę trzy razy!! Moja mała sportsmenka.
Kinga, wybrała bardziej statyczne zajęcie czyli puszczanie baniek. Też jej dobrze szło.
Kiedy miały już dosyć, wybrałyśmy się na rowery, ale tym razem po bardziej płaskich drogach. Po wczorajszych wytrząsaniach się po lesie nadal bolą mnie cztery litery. A mówią, że sport to zdrowie!
Kiedy przejeżdżałyśmy obok łąk, zaczęłam zachwycać się zapachem świeżego siana.
-Teraz rozumiem- podsumowała mnie Misia- mama jest zakochana w sianie!
Ha,ha jak widać obiekt miłosnych westchnień, może być bardzo różny. Ale przyznaje, uwielbiam zapach siana. Nieodłącznie kojarzy mi się z dzieciństwem.
Zdążyłyśmy jeszcze tylko narwać polnych kwiatów i już pora się zbierać.
Kinga z Dominiką jak można było przewidzieć zaczęły narzekać, że już musimy wracać do domu.
Miały jeszcze tyle rzeczy zrobić. Pomalować kredami ulicę na kolorowo, potaplać się w błotku, pobawić się w piasku przy drodze, bo przecież piaskownica nie jest aż tak ciekawa.
Obiecałam, że przyjedziemy tak szybko jak się tylko uda. W końcu za tydzień wakacje!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz