Dziewczyny zdecydowały się na "Goryl Śnieżek w Barcelonie", a ja korzystając z okazji postanowiłam wybrać się na film dla nieco większych dzieci, czyli "Królewna Śnieżka i Łowca".
Tak się dobrze składało, że seanse prawie się pokrywały, więc nie musiałam się martwić , że dzieci z tatą będą musiały na mnie czekać.
A tak na marginesie, ja na czekanie bym nie narzekała, w końcu wokoło tyle sklepów....
Zaopatrzyliśmy się w obowiązkowy popcorn i napoje i możemy się "ukulturalniać".
- I jak wam się podobał film? - pytam po seansie
- Szubcio!!! - odpowiada Misia
- He? A co to znaczy szybcio?
- Nie szybcio tylko szubcio. To znaczy fajny!- poprawia Kinga
Kto nadąży za tym "młodzieżowym" slangiem.
- Ten Śnieżek był fajny, ale był tam taki straszny pan, który chciał mu wyrwać serce?
- Naprawdę?
- Nooo naprawdę- gestykuluje Misia- bo on pomyślał, że to serce przyniesie mu szczęście!
Ooooo i tu naszła mnie pewna zbieżność. Oni byli na Śnieżku a ja na Śnieżce, tam był zły pan, który chciał mu zabrać serce... a tu zła królowa, która chciała...tego samego ale na pewno w wersji dla starszych.. czyli, nieco bardziej krwawej. A to oznacza, że chyba poczułam atmosferę bajki o małym gorylku.
Potem postanowiliśmy zaszaleć na całego i poszliśmy na tzw. " chińszczyznę".
- Ja chce żółte spagetti.
- Ja też.
Dziewczyny uwielbiają makaron sojowy, który w połączeniu z sosem sojowym, robi się złoty. I stąd nazwa, żółte spagetti.
A propos - niesprawiedliwości życiowej.
Misia po porannym przebudzeniu lubi sobie ponarzekać:
- że Kinga, idzie dzisiaj do szkoły później,
- że Kinga ma jakieś nowe ubranie,
- że kingi ubranie jest ładniejsze od jej ubrania,
- że Kinga ma fajniejszą fryzurę,
- że świeci słońce,
- że pada deszcz,
- że jest śpiąca,
w zasadzie każdy powód jest dobrym powodem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz